Stres czasami nam służy a czasami nie. Nie jest jednak prawdą, że zawsze ma negatywne konsekwencje. Wprost przeciwnie jest nam potrzebny do rozwoju i dobrego funkcjonowania. Kiedy podejmujemy aktywność fizyczną zawsze wyjdzie nam pomiar stresu wyższy niż powinien, ale stres ten w dłuższym rozrachunku zadziała na nas zdecydowanie pozytywnie, z czego zdajemy sobie dobrze sprawę.
Wiemy na temat rozwoju człowieka, że potrzeba nam zaspokojenia pewnych potrzeb, takich jak poczucie bezpieczeństwa czy fizjologia, ale jednocześnie by osiągnąć pewne aspekty dojrzałości potrzebujemy równocześnie czasami ocierać się o bardzo stresujące sytuacje. Rodzice chcieliby oszczędzić dzieciom stresu, ale przez to przyczyniają się „niechcący” do zatrzymania procesów rozwojowych, ponieważ tylko doświadczając narażających na niepokój sytuacji nabywamy na nie odporności. Wiadomo też, że każdy człowiek ma inną odporność na stres, którą jako wyposażenie odebrał można powiedzieć z łona matki.
No to stresować się czy nie?
Równocześnie więc rolą środowiska jest zapewniać poczucie bezpieczeństwa i pozwalać na zmaganie z trudnymi doświadczeniami. Kluczem do sukcesu jest jednak homeostaza. Wszystkiego powinno być „akurat”. Na przykład przeżywanie śmierć bliskiej osoby zawsze łączy się z docenieniem życia. Wymyślenie rozwiązania dla trudnego zadania powoduje poczucie większej skuteczności i zwiększenie siły ego. Bywa, że jesteśmy w stanie pod wpływem wyjątkowej sytuacji uruchomić zasoby psychiczne czy biologiczne, o których nie mieliśmy pojęcia, że je mamy. Świadczy to o naszej niezwykłej elastyczności.
Syndrom Paula Gauguina
W psychologii mówimy o syndromie Paula Gauguina. Nazwa pochodzi od francuskiego malarza, którego życie byłe pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji. Mit Gauguina polega na tym, że zmiana naszej tożsamości dokonuje się nielinearnie, wynika raczej z nagłego wtargnięcia czynnika zewnętrznego, który wymusza w nas zmianę. Nie zmieniamy się z powodu refleksji a z powodu zewnętrznego stresora. Wymusza on na nas dostosowanie do nowych warunków. Ale czy powoduje to całkowitą zmianę tożsamości, osobowości? Czy jeden epizod może mieć na nas tak dojmujący wpływ?
